środa, 22 października 2014

Taka duumna byłam...

... że czysto, że lśni i już miałam Perfekcyjnej napisać notkę, żeby się wypchała bo ja lepiej wiem i daję radę i tak dalej. Szczęście me sięgało zenitu, nie, nie analogowego. Po prostu to był szczyt wszystkiego, że się zmotywowałam pomimo widocznego przyrostu przedniego do tańca z mopem tudzież pogadanki ze ścierą. 

Taka dumna byłam...

Aż  tu nagle, kurna, w całej swej okazałości dopadła mnie rzeczywistość. Rodzina głodna WRÓĆ!
Szarańcza, plaga egipska jak bum cyk cyk!

JesÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓó!!!!! Znowu te gary!!!!!!!!!!!!
Na gresie jakiś artystyczny kleks z ketchupu, na blacie jakieś inne ustrojstwo o konsystencji wymiocin. Masakra. Tu nawet porządne egzorcyzmy nie pomogą.

I tak oto dumę należało schować do kieszeni i rozpocząć syzyfową pracę od nowa. Perfekcyjnie.


A Pierworodny, po dokonaniu dokładnych pomiarów poziomicą (!!!) stwierdził, iż ma pięciuset metrowy szalik. O!

Mogłabym tak do jutra, jak na babę w ciąży przystało, marudzić. A bo pies mi perfidnie zeżarł kabel od mikrofalówki, a kot się znowu zesrał, chociaż dopiero było sprzątane. Stara Lampucera nie ustąpiła mi miejsca w autobusie, pomimo, iż o mało nie zmiażdżyłam jej twarzy brzuchem. Ale nieee, okulary Pana Stępnia by tu nie pomogły, bo to mamwyjebanizm i ślepota społeczna, wirus taki. Siakiś nofy. 


2 komentarze:

  1. pisałaś tu o mnie? co prawda nie mam psa, ale mam dwóch ich. kot też jest... niestety, jesteśmy służkami Syzyfa i nic tego nie zmieni ;-)

    pięciuset metrowy szalik mnie rozbawił, a naprzeciwko baby z autobusu niech następnym razem jakiś gość stanie tyłem i walnie jej takiego cichacza, że wstanie w te pędy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłaś mi humor swoją notką. Narzekanie ze śmiechem. Dziękuję.

    Uszy do góry. Rzeczywistość nie jest kolorowa, trzeba się przyzwyczaić. ;)

    OdpowiedzUsuń